Recenzja filmu

Malmkrog (2020)
Cristi Puiu

Straszny dwór

Misternie napisane dialogi pozwalają wsłuchać się w głos epoki, odrobić lekcję z historii, a przede wszystkim ponownie skonfrontować z ponadczasowymi zagadnieniami. Mamy więc odwieczny konflikt
Straszny dwór
źródło: materialy promocyjne
Cristi Puiu nie bierze jeńców. Po "Aurorze", czyli trzygodzinnym antykryminale i równie długiej "Sieranevadzie", rozgrywającej się w czterech ścianach rumuńskiego mieszkania, twórca zrealizował jeszcze bardziej wymagające dzieło. Niech Was jednak nie zniechęca imponujący metraż "Malmkrogu", bo mówimy o jednym z największych tegorocznych osiągnięć kina autorskiego. Czego tu nie ma! Od traktatu filozoficzno-religijnego przez gorące spory ideologiczne, precyzyjnie odmalowany fresk historyczny aż po portret arystokracji we wnętrzu. Rzadko spotyka się obraz stworzony z takim inscenizacyjnym rozmachem, artystyczną bezkompromisowością i śmiało podejmujący tematy, pod których ciężarem ugiął się niejeden projekt. Nie będę udawał, że "Malmkrog" zachwyci każdego, ale warto udać się z Puiu w tę fascynującą podróż, by odkryć tajemnice wielopoziomowej opowieści.

Koniec XIX wieku, Wigilia Bożego Narodzenia. W transylwańskim dworze na prowincji spotyka się grupa arystokratów, aby dyskutować o stanie Europy, Bogu, chrześcijaństwie, moralności i wojnie. Są wśród nich Mikołaj (Frédéric Schulz-Richard), właściciel wystawnej rezydencji, Edouard (Ugo Broussot), bywalec salonów, urodziwa Olga (Marina Palii) oraz starsze od niej: Ingrida (Diana Sakalauskaité) i Madelaine (Agathe Bosch). Śledzimy długie rozmowy między reprezentantami elit, przerywane posiłkami i nielicznymi wyjściami poza teren budynku. Akcja zamyka się w jednym, zimowym dniu.

Na papierze nie brzmi to nader intrygująco. Mistrzostwo Puiu polega jednak na tym, że sekwencje dialogowe, rozgrywające się w czasie rzeczywistym, zamienia w elektryzujące pojedynki, swą rozpiętością intelektualną zawstydzające niejednego wielkiego pisarza. Rumuński reżyser inspirował się pracami wybitnego rosyjskiego myśliciela i poety Władimira Sołowjowa, a wpływ literatury filozoficznej na jego film czuć od samego początku. Nie oznacza to na szczęście, że "Malmkrog" jest hermetycznym i pretensjonalnym zbiorem sentencji, przyprawiających widza o ból głowy i obnażających jego niewiedzę. Wprawdzie wykształceni, znający po kilka języków bohaterowie przerzucają się cytatami z Biblii i innych tekstów kultury, ale reżyserowi zależy na przejrzystości i otwartości przekazu. 

Misternie napisane dialogi pozwalają wsłuchać się w głos epoki, odrobić lekcję z historii, a przede wszystkim ponownie skonfrontować z ponadczasowymi zagadnieniami. Mamy więc odwieczny konflikt wiary z rozumem, dobra ze złem, cywilizacji z barbarzyństwem, moralności z wyższą koniecznością. Puiu bezpośrednio mierzy się z tematami, o których wielu twórców (nie tylko filmowych) z trudem opowiada za pomocą wyszukanej metafory czy rozbudowanej symboliki. Nie udziela prostych odpowiedzi, nie karmi oczywistymi rozwiązaniami, tylko zostawia nam wolną przestrzeń na osąd, pogłębioną refleksję i włączenie się do dyskusji w świecie pozafilmowym. Znakomicie puentuje to zanurzone w grobowej ciszy ujęcie, następujące po długiej dyspucie o naturze Boga. Postacie milczą, kamera tkwi w bezruchu, jakby reżyser mówił: nie mogę już nic więcej dodać. Teraz musicie sami rozważyć, po której stronie nierozstrzygalnego sporu stoicie.

Chociaż rumuński autor przesuwa aktorów jak pionki na szachownicy, dźwigają na swoich barkach nie mniejszy ciężar niż on sam. Trudno wskazać, który z nich spisał się najlepiej, bo reprezentują tak różną ekspresję i charaktery. Najbardziej iskrzy między Olgą, idealistką silnie związaną z wiarą chrześcijańską, i Mikołajem, sceptycznie nastawionym do Kościoła, religii i prawd objawionych. W interpretacji debiutantki Mariny Palii młoda kobieta to pewna siebie i odważnie ścierającą się ze starszymi arystokratami osoba, której daleko do konserwatywnych, patriarchalnych standardów epoki. Z kolei Mikołaj, brawurowo zagrany przez Frédérica Schulza-Richarda, jest dojrzałym, doświadczonym mężczyzną, obdarzonym wielką wiedzą i zdolnościami erystycznymi. Wprawdzie właściciel rezydencji zbyt protekcjonalnie traktuje rozmówczynię, jednak wymiana zdań nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu. "Malmkrog" ukazuje sztukę dialogu jako nieprzemijającą wartość, ważniejszą od wszelkich sporów światopoglądowych, dzielących przecież ludzkość od wieków. Co więcej, Puiu nie opowiada się po żadnej ze stron, krytycznym okiem spoglądając na przedstawiane argumenty. Ma świadomość ewidentnej hipokryzji, ksenofobii, megalomanii czy dwuznacznej moralności, kryjącej się w nienagannych wypowiedziach bohaterów. Jak w dyskusji na temat wątpliwej misji szerzenia przez Europejczyków kultury na obcych terenach, w tym w Turcji. Reżyser zdaje sobie sprawę z cienkiej granicy pomiędzy szlachetnymi ideami a kolonizatorskimi zapędami i przemocowym językiem.

Dominująca rola dialogów i monologów nie sprawia, że Puiu odwraca naszą uwagę od wszystkiego, co dzieje się na dalszym planie i bawi w staromodny teatr. Kolejne podrozdziały opowieści filmuje tak, byśmy stopniowo wnikali w świat przedstawiony i stali się niemymi obserwatorami wydarzeń, którzy coraz lepiej rozumieją przekonania postaci. Przechodzi więc od planów ogólnych, odsłaniających przepych dworskich wnętrz, przez plany amerykańskie zmniejszające dystans aż po półzbliżenia, umożliwiające niemal fizyczny, intymny kontakt z przedstawicielami arystokracji. Inscenizując w głąb kadrów, reżyser tworzy wyrafinowane kompozycje, które z jednej strony ujawniają pieczołowitą scenografię i niebywałą dbałość o detale. Z drugiej natomiast odkrywają czającą się za ścianą śmierć, zbliżającą się do schorowanego starca czy wyraźną hierarchię między przełożonymi i służbą. Podobnie jak w "Sieranevadzie" przeważają długie, statyczne ujęcia, bo reżyser doskonale zaplanował każdy, najmniejszy ruch aktorów i panuje nad czasem ekranowym jak mało kto. Delikatne, prawie niezauważalne napięcie wyzwala w dramaturgicznych pauzach, których nie powstydziłby się sam Ozu. Po kilkudziesięciominutowych, intensywnych scenach rozmów, z dźwięku wybijającego godzinę zegara lub dzwonów kościelnych Puiu czyni przeszywający, złowieszczy sygnał. Tak jakby nad bohaterami ciążyło fatum – widmo nadchodzącej wojny, rewolucji bolszewickiej, a może napaści ze strony uciskanych klas?

Niektórzy krytycy, odnosząc się do dzieł dawnych mistrzów, zwykli powtarzać, że "takich filmów się dzisiaj nie robi". "Malmkrog" wychodzi naprzeciw temu stwierdzeniu, bo wygląda jak wspólny, niezrealizowany projekt Viscontiego i Michałkowa. Z włoskim mistrzem Puiu współdzieli nie tylko oszałamiający rozmach realizacyjny i wyobraźnię wizualną, ale również obecne w utworze przeczucie zmierzchu. Towarzyszyło ono choćby Don Fabrizio Salinie w "Lamparcie", którego akcja toczy się kilka dekad wcześniej niż "Malmkrog". Arystokraci z rumuńskiego filmu z niepokojem wyglądają przez okna dworu, jakby ich koniec był tak samo bliski. Z kolei niezwykle sugestywne portrety bohaterów oraz na poły teatralne rozwiązania przypominają o znakomitych adaptacjach Czechowa, które zrealizował Michałkow. U Rosjanina pojawiała się nostalgia, ale twórca zrywał z idealizacją klasy uprzywilejowanej, próbującej wybielać swój zepsuty wizerunek. W dziele Puiu nie ma cienia tęsknoty za przeszłością, lecz objawia się podobne dążenie do rozliczenia ze świetlanym obrazem elity, tworzącej kiedyś jedyną słuszną narrację o sobie i świecie. 
 
Z pewnością reżyser spotka się z licznymi zarzutami, że kręcąc taki film, nie ogląda się na widza. Analogiczne oskarżenia wysuwano w stronę jego wielkich poprzedników. Mam nieodparte wrażenie, że choć Rumun nie kieruje "Malmkrogu" do masowej publiczności, wiele osób zostanie wchłoniętych przez jego potężną, artystyczną wizję. Takie filmy powinno się oglądać w kinie, w oderwaniu od zewnętrznych bodźców, bo jedynie całkowita immersja pozwoli należycie docenić nieprawdopodobny wysiłek autora. Skala realizacji olśniewającego dzieła oraz wielowymiarowość i ilość podjętych w nim wątków powodują, że powtórne seanse wydają się obowiązkowe. W fascynującym świecie nakreślonym przez Puiu jest jeszcze wiele zakamarków do odkrycia. Kończę więc tekst i kolejny raz zatapiam się w meandrach "Malmkrogu".
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones